czwartek, 26 listopada 2015

SCHOOL

Wypadałoby pisać na blogu częściej nież raz na miesiąc, dlatego siedząc na matematyce piszę sobie posta o szkole. Nie chcę żeby wyszło że znów narzekam, ale to co tu się wyrabia wykracza poza moją dotychcczasową normę...

Z takich obiektywnych informacji o szkolnictwie w Belgii, a dokładniej we Flandrii, ponieważ system szkolnictwa jest tu zupełnie inny niż w Waloni.

żłobek - 3 miesiące - 2,5 r.ż.

przedszkole (nazywane tu uparcie szkołą..) - 2,5 r.ż. - 6 r.ż.

szkoła podstawowa - 6 r.ż. - 11 r.ż.

I potem zaczynają się komplikacje, bo trzeba wybrać 6-letnią szkołę średnią. Wybrać można między ASO (Liceum Ogólnokształcące), TSO (Technikum), BSO (Zawodówka) oraz KSO (szkoła artystyczna).

Wszystko ładnie pięknie, nawet profil mi pozwolili wybrać (Modernetalen - Wetensschappen - Języki współczesne-Nauki ścisłe), ale to co się tu wyrabia...no póki co nie zanosi się na to, żeby buntowniczka Marta zaakceptowała te wszystkie zasady. Umieszczona zostałam w klasie 5tej, bo języka nie znałam i tak będzie niby lepiej. No więc w klasie mam ludzi 16 lat. Okej, przeżyję. Są sympatyczni i nie czuję AŻ tak różnicy wieku.

Każdy uczeń posiadu tu tzw. AGENDĘ, czyli dziennizek szkolny kolosalnych rozmiarów (czyt. A4), gdzie musimy zapisywać każdy temat i zadania domowe. W Agendzie znajdują się 4 listki usprawiedliwień, każdy to max. 3 dni jednorazowej nieobecności. Oznacza to mniej więcej to, że o ile nie będę na łożu śmierci i nie pofatyguję się do lekarza (wizyta około 50 euro;), to mogę opuścić MAX. 12 dni w ciągu całego roku szkolnego. W Polsce - mission impossible, jak każdy licealista, a tym bardziej maturzysta wie. Są też AŻ 4 listki na zwolnienia z wf'u. No nie powiem, zaszaleli. Lekcje codziennie zaczynają się i kończą o tej samej godzinie (w mojej szkole 8.10 - 15.10), podczas których mamy jedną przerwę 10 minutową i jedną okropną przerwę godzinną na lunch, podczas której można umrzeć z nudów (szkoda, że nie ma leżakowania, pozdrawiam przedszkole "Buratino" oraz Panią Basię i Panią Anię, które z trudem zaganiały mnie na pomarańczowy leżaczek, eh ;/).

Jeśli spóźnisz się do szkoły choćby minutę, to brama jest już zamknięta, a przy wejściu czekają dwaj nauczyciele, którzy eskortują Cię wzrokiem do "Onthaal", czyli sekretariatu dla uczniów, gdzie dostajesz piękny wpis do Agendy, że się spóźniłeś i w ogóle jesteś złym i niedobrym dzieckiem.
Jak zdobędziesz 3 takie wpisy to dostajesz pismo od dyrektora z wyznaczoną karą, najczęściej wsadzają Cię do 'kozy' jak w "Mikołajku"... Oczywiście odsiadywałam już raz wyrok:).

Do łazienki nie można wejść z torebką/plecakiem. Przy najbliższej okazji spytam się nauczycielki, która tego pilnuje DLACZEGO...?

W większości szkół podcza przerw nie można przebywać w budynku szkoły (przypominam, że Belgia do najcieplejszych krajów nie należy) ale w mojej szkole na szczęście można zostać w budynku. Mimo to, wszyscy bez wyjątku wychodzą i siedzą całą przerwę na tej zimnicy. Warto dodać że jest około 2 stopni, a znaczna część dziewczyn ubrana jet jakby było 18.. No ale jak kto lubi.

Nauczyciele nie sprawdzają obecności, ale około 2 razy dziennie przychodzi Pani z sekretariatu spytać się kto jest nieobecny. Mimo to nikt tu chyba nie słyszał o wagarach i NIKT  się nie buntuje...dziwna ta ich mentalność.

Jestem w niby profilowanej klasie, ale mam wszytskie możliwe przedmioty typu historia, geografia czy fizyka. Oczywiście nic nie rozumiem (pomijam już że jest to po niderlandzku, bo ten język w miare ogarniam no ale chyba nie bez powodu jestem w Polsce na biol-chemie..), więc mój stan na tych przedmiotach waha się między "spaniem", a udawaniem że "nie śpię".

Matematyka jest tu chyba po chińsku no i składa się bardziej z liter niż cyferek;/. Poza tym nauczyciel mówi bardzo w dialekcie i jest chamski, więc nie będę się starać. Fizyka jest za to dla mnie ogromnym rozdarciem, bo o ile tego przedmiotu nie trawię, to nauczyciel jest przerażliwie przystojny, więc coś tam próbuję:P.

Język niemiecki i angielski na wysokim poziomie, właściwie biologia i chemia też, mimo że tylko 2 godziny w tygodniu. Strasznie mi się dłuży dzień w szkole, tyle już napisałam a ciągle trwa matematyka..

No i nie ma tu niezapowiedzianych kartkóek, pytania czy nieprzygotowań. Ale za to co pół roku są egzaminy z każdego przedmiotu. Na szczęście nie muszę brać udziału w grudniowej edycji, ale czeka mnie ta przyjemność w czerwcu. W poniedziałek ostatni dzień szkoły, a cały grudzień przedpołudniem jestem wolontariuszką w żłobku, a od 13:00 pomagam w sklepie mojej host mamy - najlepsze czekoladki w Belgii:)

Buziaki, szczególnie dla Marcinkowiczów - tęsknię za tą cudowną szkołą!


PS. W szkole jest absolutny zakaz używania telefonów komórkowych. Jest super.

PS2. Na litość Boską, mam 18 lat, a traktują mnie jak 8 latkę ze szkoły specjalnej:( Dobra, koniec narzekania, do zobaczenia! (matematyka się skończyła wreszcie, hihi)


A tak roznice w Belgijskim swiecie postrzegaja inni exchange students:














1 komentarz:

  1. Dopytalas sie w koncu czemu nie mozna wychodzic z plecakiem do lazienki? :)

    OdpowiedzUsuń